Previous
Next

Andrzej Barański: Moja mama „kochała” pana Szperlinga

Dziadek lubił odpoczywać w górach. Jeszcze przed I wojną światową na wakacje często wyjeżdżał w Pieniny. Zatrzymywał się we dworze Mariana Drohojowskiego, ostatniego właściciela Czorsztyna. Już wtedy Pieniny były niemałą atrakcją turystyczną. Rodzina Drohojowskich zbudowała ośrodek wypoczynkowy i kilka pensjonatów u podnóża zamkowego wzgórza. Te budynki przetrwały do czasu powstania zapory na Dunajcu. Część z nich przeniesiono do skansenu, pozostałe uległy zniszczeniu, robiąc miejsce pod zbiornik Czorsztyński.

Drohojowscy, jeszcze pod koniec pierwszej połowy XIX wieku, w samym centrum Czorsztyna zbudowali zajazd i karczmę. Na początku XX wieku odkupił ją Leopold Szperling. Przybyły do Czorsztyna Żyd tak świetnie prowadziła karczmę, że na początku lat 30. był już zespół hotelowo-restauracyjny, a prowadzona tam kuchnia uchodziła za jedną z najlepszych w Polsce. Górale pienińscy łowili ogromne łososie, głowacice i pstrągi, nad ranem te ryby przyrządzał pan Szperling. Potem jechały samochodem do Nowego Targu, a tam ładowano je do awionetki, która leciała do Warszawy. Ryby trafiały na stół prezydenta Ignacego Mościckiego, a wcześniej także marszałka Józefa Piłsudskiego. Ryby z Czorsztyna były prawdziwym przysmakiem podczas przyjęć na warszawskich salonach.

Stanisław Wołoszyński zaprzyjaźnił się z Leopoldem Szperlingiem, a moja mama wręcz go kochała. Nie bez powodu i raczej nie za świetną kuchnię. Jedyną rozrywką dziadka, której poświęcał sporo czasu, była gra w karty.W Czorsztynie grywał z żydowskim karczmarzem na pieniądze. Były to nieduże sumy, ale często trafiały w ręce mojej mamy. Kiedy dziadek wygrywał, w ręce wygraną kwotę otrzymywała właśnie ona. Tak więc mama „kochała” pana Szperlinga za takie nietypowe kieszonkowe. Podczas II wojny światowej Niemcy rozstrzelali całą rodzinę Szperlingów .

Kiedyś razem z kolegami góralami i nauczycielką, panią Płanikową, podczas II wojny dowódcą AK na Podhale, odnowiliśmy ich grób w Czorsztynie. Niestety po wybudowaniu zapory został zalany wodą. Teraz spoczywają na dnie Jeziora Czorsztyńskiego. Willę Leopolda Szperlinga, dawną Restaurację Pieniny, można oglądać w skansenie osada Czorsztyn, podobnie jak wszystkie drewniane zabudowania za wyjątkiem domu dziadka, który został przeniesiony na nadzamcze i do tej pory, choć nieco zmieniony, nadal służy naszej rodzinie.

W tym domu bywałem często, w Czorsztynie chodziłem nawet do szkoły podstawowej. Przez trzy miesiące w roku – wrzesień październik, listopad uczyłem się tam, a pozostałe miesiące w Krakowie. Wtedy poznałem wielu górali czorsztyńskich, a moim kolegą ze szkolnej ławki, był Józik Wesołowski, późniejszy arcybiskup. Obaj podkochiwaliśmy się w jednej góralce.

Po panu Szperlingu pozostały legendy o wyśmienitej kuchni, opowiadane nie tylko w mojej rodzinie. Jedzenie zawsze było u nas ważne. Dobre jedzenie. Nigdy już nie jadłem tak dobrych potraw, jakie przyrządzała nam kucharka, Kasia, która pomagała najpierw w domu dziadka, potem w domu mojej mamy w sumie gotowała dla naszej rodziny przez 50 lat. Babcia kupowała też potrawy przygotowane na Kazimierzu i podawała je na obiad.

Często chodziła na krakowski Kazimierz, gdzie było kilkaset ni to restauracji, ni to wyszynków, i gdzie Żydówki w swoich mieszkaniach przyrządzały fenomenalne dania. To właśnie było centrum gastronomii europejskiej, nie jakaś tam kuchnia francuska!

Kuchnia w naszym kraju zawsze była na najwyższym poziomie, zaspokajała najbardziej wyszukane gusta kulinarne. Mój wuj przed II wojną światową budował nową fabrykę. Woził wtedy po Polsce największych niemieckich przemysłowców, m.in. pana Kruppa. Do jakiejkolwiek wstąpili karczmy, zawsze byli zachwyceni jedzeniem, do tego kupionym za niewielkie pieniądze. Niemcy już wtedy mieli ograniczony dostęp do żywności i funkcjonował u nich system kartkowy. W Polsce za dwa złote czy nawet za kilkadziesiąt groszy mogli zjeść obiad przygotowany na najwyższym poziomie i wyśmienicie smakujący.

Andrzej Barański

Tekst który stanowi fragment opowieści rodzinnych z książki: „Na początku był Kosmos. 100 lat historii Herbewo” publikujemy dzięki uprzejmości Pana Prezesa Andrzeja Barańskiego i Pani Prezes Marii Barańskiej.

Shares

Mecenasi portalu: