Gdy tuż przed Nowym Rokiem 2016 jechałem do Czorsztyna, już na moście w Dębnie moją uwagę zwrócił brak wody w zalewie czorsztyńskim. Jak się okazało nie był on całkowity, im niżej, w stronę zamku niedzickiego, tym wody było więcej, co wynikało z różnicy pochylenia terenu. Początkowo zasięgiem obejmowała ona tylko stare koryto Dunajca, rozszerzając się przed dawnym Czorsztynem, a jak się okazało, jej niski stan był rezultatem prac technicznych na zaporze.
Kawałek za zajazdem „Cicha Woda” zaparkowałem samochód na poboczu i znaną sobie dobrze dróżką podążyłem w dół. Przeszedłem suchą stopą w stronę Ptasiej Wyspy, potem spacerowałem po dawnej wsi Maniowy, starając sobie przypomnieć lokalizacje budynków. Po kilku godzinach, gdy już zbliżał się zmrok, opuściłem to miejsce, do którego wróciłem kilka dni później.
Tym razem wędrówkę po dnie zbiornika zacząłem od czorsztyńskiego wzgórza Wapiennik, przy którym stoi willa Olgi Małkowskiej. Szedłem w stronę dawnego Podubocza, gdzie ukazały się jakieś schodki, piwnice, cegły i resztki fundamentów. Do jednej z piwniczek z półkolistym sklepieniem dało się swobodnie zajrzeć, jej stan był bardzo dobry, jeśli nie liczyć zamulonej posadzki. Szedłem dalej, zatrzymując się przy dawnej drodze na Podzamcze, u podnóża której znajdował się dwór Drohojowskich, pełniący funkcję strażnicy Wojsk Ochrony Pogranicza. To miejsce było wciąż pod wodą.
Natomiast okazale wyjrzały z jeziora malownicze skałki nad Dunajcem, popularne dawniej wśród turystów i miejscowych, w tym to miejsce, gdzie stała flisacka kapliczka.W pobliżu obecnej czorsztyńskiej przystani do której dopływają statki z Niedzicy, powyżej starej drogi do Krośnicy, zauważyłem fundamenty domu, który z nieznanego powodu wyjątkowo utkwił mi w pamięci. Nawet chyba kiedyś znałem nazwisko jego właścicieli…
Trawersując brzegiem dotarłem do zatoki, gdzie lata temu znajdowały się czorsztyńskie wille, przeniesione później na półwysep Stylchyn. Jedynie górna część zatoki była odsłonięta i przy dawnej granicy z Kluszkowcami rozpoznałem miejsce gdzie stał charakterystyczny budynek, z otynkowanym na biało parterem oraz drewnianym piętrem i werandami, w którym przebywali swego czasu protestujący przeciwko zaporze.
Niestety, Czorsztyn-Skrzyżowanie wciąż był pod wodą, a to miejsce przywołałoby chyba najwięcej wspomnień. Idąc w stronę Maniów można było zauważyć coraz więcej ludzi, patrzących z nostalgią na skromne pozostałości wsi. To dawni mieszkańcy przypominali sobie miejsca swojej młodości i lokalizacje rodzinnych domów.
Miejsce, gdzie stał dwór łatwo było rozpoznać, alejka z kikutów pni wciąż prowadziła w jego pobliże, a ziejąca z ziemi dziura okazała się dworską piwniczką. To w tym dworze byłem na letniej kolonii, gdzie przewróciłem się niosąc na blasze z pobliskiej piekarni ciasto z jagodami, przeznaczone na podwieczorek. Kolega z drugą blachą poszedł dalej, a ja wiedziałem, że za radykalnie obniżone racje podwieczorka i tak będę mieć problemy, więc siedząc na drodze zjadłem ile mogłem, bo to już niczego nie zmieniało…
To był długi, sentymentalny spacer, który pozwolił mi przypomnieć sobie te zatopione miejsca i utrwalić pamięć o nich.”
Robert Sowicki