Dzisiaj ma 85 lat i z detalami opowiada o wydarzeniach z lat 60. XX w Czorsztynie. O wielogodzinnej pracy w barobusie na przystani flisackiej w Czorsztynie na Równi Czorsztyńskiej obok mostu na Dunajcu, koleżance Karolinie z którą tam pracowała i Restauracji „Pieniny” w której kelnerowała zimą kiedy przystań nie działała.
Stefania Pichniarczyk -Jandura od ponad 30 lat razem z rodziną mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale z ogromnym sentymentem wspomina czasy młodości w Czorsztynie i jak mówi jej córka Ewa mama bardzo sprawnie obsługuje Faceebook i ogląda artykuły i zdjęcia na portalu staryczorsztyn.pl
„Wyjechałam z rodzinnej Krośnicy do Stanów Zjednoczonych z rodziną w 1993 roku kiedy miałam 56 lat. Mimo upływu ponad 30 lat ciągle wracam pamięcią do czasów młodości i Czorsztyna, kiedy z koleżanką Krysią pracowałyśmy latem w barobusie na Równi Czorsztyńskiej przy przystani, a zimą w restauracji „Pieniny”. To były fantastyczne czasy, chociaż praca była bardzo ciężka. Codziennie pracowałyśmy po kilkanaście godzin, od wczesnego rana do późnej nocy” – zaczyna swoje wspomnienia z czorsztyńskich czasów Pani Stefania.
Lata 60. i 70. XX wieku to był czas kiedy przystań flisacka w Czorsztynie i spływ Dunajcem z bazą w Czorsztynie były jedną z największych atrakcji Pienin. Przystań była jednym z ulubionych miejsc letników w Czorsztynie. Przybywały na nią setki tysięcy turystów by wsiąść tutaj do flisackich łodzi i przepłynąć Przełom Dunajca. Znajdowała się na brzegu Dunajca, kilkaset metrów od ruin czorsztyńskiego zamku i istniała tutaj najprawdopodobniej od końca XIX wieku.
Przystań znajdowała się po stronie Czorsztyna, ale bardzo blisko było z niej także do Niedzicy i tamtejszego zamku. Na przystani znajdował się prostokątny pawilon służący letnikom i flisakom. Było też obok przystani wiele kiosków handlowych, poczta, biuro przystani flisackiej oraz posterunek milicji. Był także barobus w którym pracę jako młoda, 23 letnia dziewczyna rozpoczęła w 1961 roku Stefania Pichniarczyk -Jandura.
„W roku 1961 GS zakupił w Zakopanem od Fisu barobus. Postawili go na Równi Czorsztyńskiej, obok przystani flisackiej i mostu na Dunajcu prowadzącego do Niedzicy. Rozpoczęłam w nim pracę jako kelnerka w 1961 roku i pracowałam tam przez kolejnych kilka lat do roku 1967. Wcześniej pracowałam także jako kelnerka w restauracji „Pieniny” i tam też po letnim sezonie na przystani wracałam do pracy na zimę. Na przystań poszłam z moją dobrą koleżanką Karoliną Koterbą z którą pracowałyśmy w restauracji „Pieniny”.
W barobusie miałyśmy do sprzedaży dużo towaru. Było piwo, napoje, słodycze, papierosy, kanapki, a z Gospody „Pieniny” przywozili nam jedzenie które podgrzewałyśmy z barobusie na maszynce i sprzedawałyśmy klientom. W barobusie pracowałam osiem sezonów, rok po roku. Dobierałam sobie kogoś do pomocy i pracowałyśmy we dwie z Karoliną. Bardzo się napracowałam w tym barobusie bo ruch był bardzo duży, ciągle przyjeżdżały samochody, autobusy z turystami, jeden za drugim. Nawet przerwy nie mogłyśmy sobie spokojnie zrobić, bo do barobusu stała cały czas długa kolejka. Obok naszego barobusu były inne kioski. W jednym sprzedawała żona wojskowego. Były tam do nabycia kartki pocztowe i książki. W drugim był punkt w którym robili zdjęcia uczestnikom spływu. Praktycznie każdy miał taką pamiątkę ze spływu” – wspomina Pani Stefania.
Czas spędzony na pracy w barobusie Pani Stefania wspomina z sentymentem chociaż jak podkreśla to była ciężka i wymagająca praca trwająca codziennie po kilkanaście godzin.
„Mimo tych wszystkich niedogodności i bardzo lubiłam tą pracę, bo na przystani było wesoło, poznawało się dużo ludzi. Bardzo dużo ludzi przewijało się przez przystań. Jak sprzedawałam piwo w kuflach to potem nie raz miałam kłopot bo ludzie zabierali mi te kufle na łodzie i do mnie nie wracały. A ja z każdego kufla, każdej szklanki z herbatą czy kawą musiałam się rozliczyć w GS-ie. No i musiałam z własnych pieniędzy dokupić te kufle i szklanki które turyści zabrali na łodzie. I pamiętam jak przywozili nam piwo w beczkach.
Potem z tych beczek rozlewałyśmy to piwo. W tamtych czasach to trzeba było się postarać żeby załatwić taką beczkę piwa, a dziś bez problemu przywożą, wystarczy zadzwonić, nie to co wtedy. I trzeba było się natrudzić żeby piwo leciało z takiej beczki. Kombinowałyśmy z różnymi kranikami do takich beczek. I pamiętam jednego milicjanta Władka ze Szczawnicy który łowił w Dunajcu pstrągi i przynosił je do nas do barobusu, a my je smażyłyśmy na masełku z cebulką na maszynce. Jakie te pstrągi pyszne były ! To były piękne czasy ! Miło powspominać ! Jeszcze dziś poszłabym sprzedawać do tego barobusu w Czorsztynie !” – dodaje Pani Stefania.
Przystań flisacka została zamknięta i zniknęła z krajobrazu Czorsztyna w 1976 roku w związku z budową zapory w Czorsztynie – Niedzicy i planowanym zalaniem Doliny Dunajca. Starty spływów kajakowych i łodziami przeniesione zostały m.in. do Kątów.
Zdjęcia w artykule pochodzą ze zbiorów rodzinnych Stefanii Pichniarczyk- Jandura
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, udostępnianie tylko za zgodą redakcji portalu staryczorsztyn.pl /MMC