Czorsztyn z lat 50. i 60. XX wieku to moje dzieciństwo. Każdego roku na parę miesięcy przyjeżdżaliśmy z mamą do domu babci Wołoszyńskiej do Czorsztyna, do jej domu pod zamkiem. Dom pod zamkiem na skale w Czorsztynie zbudował blisko 100 lat temu mój dziadek, znany przedwojenny przedsiębiorca, twórca i współwłaściciel Fabryki Tutek i Bibułek „Herbewo” Stanisław Wołoszyński.
Dziadka znam głównie z opowieści mamy. Był to bardzo przedsiębiorczy i nowoczesny jak na czas w którym żył człowiek. Urodził się w 1876 roku i jako bardzo młody chłopak przeniósł się do Krakowa. Tutaj jakiś czas później, ok. 1898 roku założył fabrykę „Kosmos”, a potem w 1924 z dwoma wspólnikami założył Fabrykę Tutek i Bibułek „Herbewo”, która produkowała i eksportowała na całą Europę, a także do Azji i Ameryki Południowej bibułki papierosowe.
Produkty Herbewo reklamowali w bardzo nowoczesnej, filmowej formie znani międzywojenni aktorzy m.in. Eugeniusz Bodo, Hanna Ordonówna oraz Marlena Dietrich i inni. Powstawały piosenki reklamowe min. Tango Morwitan.
Do Czorsztyna dziadek przyjechał po raz pierwszy jeszcze przed I wojną światową. Wtedy zatrzymywał się w dworze właścicieli Czorsztyna Drohojowskich, z którymi się zaprzyjaźnił. Potem, gdy się ożenił, przyjeżdżał do Czorsztyna systematycznie z żoną i dziećmi. W 1924 roku kupił w Czorsztynie pod zamkiem w sąsiedztwie dworu Drohojowskich działkę na której postawił dom.
W tamtych czasach przyjazd z Krakowa do Czorsztyna to była kilkudniowa wyprawa. Rodzina jednego dnia powozem wyjeżdżała z Krakowa i udawała się do Rabki, gdzie docierała po kilkunastogodzinnej podróży furami. Tutaj spędzali jeden lub dwa dni i wyruszali w dalszą podróż do Czorsztyna. Tak było do momentu aż dziadek w latach 20. XX w. kupił samochód. Gdy już w rodzinie był samochód to wyjazd z Krakowa do Czorsztyna zajmował zaledwie kilka godziny. A w latach 20. XX dziadek intensywnie rozwijał jak by to dziś powiedziano firmową flotę samochodową. W firmie było kilkanaście samochodów. Były fordy, chevrolety, fiaty i bardzo rzadki austrodaimler. Był też Fiat Topolino, taki malutki samochodzik, którym jeździła moja mama.
Dziadek bardzo lubił Czorsztyn. Przyjaźnił się z tutejszymi góralami i Żydem Sperlingiem, właścicielem karczmy. Jak opowiadała babcia, dziadek bardzo często stołował się u Sperlinga z którym też lubił grać w karty. Wspominał też nocne połowy ryb, na które udawali się górale z pochodniami, a złowione ryby: głowacice, łososie przynosili do oprawienia do Sperlinga. Sperling przygotowywał te ryby i z Czorsztyna więziono je do Nowego Targu czy Krakowa, a stamtąd często trafiały przewożone awionetką na stół m.in. prezydenta Mościckiego w Warszawie.
Zażyłe relacje miał też dziadek Wołoszyński z rodziną Drohojowskich, zwłaszcza z właścicielem dóbr czorsztyńskich Marianem Drohojowskim. Mama wspominała jak dziadek opowiadał jak oszczędnym człowiekiem był Marian Drohojowski. Gdy otrzymał od rządu austriackiego 40 tys. na budowę drogi z Nowego Targu do Niedzicy i na jej wybudowanie wykorzystał 32 tys. to resztę zwrócił do budżetu. Zamiast kupować nowy pasek do spodni szedł nad Dunajec i ucinał wierzbową witkę, która służyła mu za pasek.
Dziadek natomiast jak by dziś można było powiedzieć był filantropem. Ufundował m.in. szpital Bonifratrów w Krakowie oraz częściowo kościół św. Szczepana w grodzie Kraka. Dużo czasu poświęcał działalności charytatywnej. Wspierał między innymi potrzebujących i biednych ludzi. Pomógł w edukacji i rozwiązaniu problemów zdrowotnych oferując dobrą opiekę medyczną także wielu mieszkańcom Czorsztyna. Niedawno znalazłem całe pudło takich karteczek, na których było napisane w jakiej kwocie dziadek dawał pieniądze i komu z imienia i nazwiska. Takich karteczek było w tym pudle blisko 300. I to było tylko z jednego miesiąca.
Do Czorsztyna, do domu dziadka przyjeżdżało bardzo dużo ludzi z Krakowa. Przez dom przewijało się też mnóstwo znajomych dziadka z różnych stron Polski i z zagranicy. Z racji interesów prowadzonych na całym świecie dziadek miał bardzo wielu znajomych, którzy go odwiedzali także w Czorsztynie. Już po śmierci dziadka, który zmarł w 1934 roku, chyba w 1938 lub 1939 roku przyjechał przedstawiciel Fabryki Opon Jezdnych Stomil Dębica, od którego babcia kupiła pierwszy komplet opon do samochodu wyprodukowanego w Polsce. To było wielkie wydarzenie i nowość, zwłaszcza, że pierwsza opona Stomilu zeszła z taśmy w 1938 roku.
Moje osobiste wspomnienia z Czorsztyna pochodzą z czasu kiedy miałem kilka lat. Przyjeżdżaliśmy do Czorsztyna z mamą i spędzaliśmy tam najczęściej całe wakacje i nawet zahaczaliśmy o kilka tygodni roku szkolnego. Wówczas we wrześniu i październiku do szkoły podstawowej, w klasach od pierwszej do siódmej chodziłem do szkoły w Czorsztynie, którą zresztą w latach 30. XX wieku ufundował mój dziadek. To była szkoła mieszcząca tylko klasy I – IV, dla najmłodszych dzieci. Starsze klasy V-VIII uczyły się w szkole w Kluszkowcach. Dla małych dzieci, które w zimie musiały same dotrzeć do szkoły, szkoła na miejscu w Czorsztynie była ogromnym udogodnieniem.
Pierwsze nasze przyjazdy z mamą do Czorsztyna były dość męczące, bo jeździło się autobusem i podróż trwała praktycznie cały dzień. W 1965 roku mama dostała samochód Mini Morris i wtedy można powiedzieć wszystko się zmieniło. Wyjazd z Krakowa do Czorsztyna zajmował zaledwie półtorej godziny. Zostawaliśmy w Czorsztynie do końca października i na Wszystkich Świętych wracaliśmy do Krakowa i tutaj mieszkaliśmy już przez całą zimę. Do Czorsztyna znowu powracaliśmy późną wiosną.
Do dziś wspominam jak Mama zerwała bukiet kwiatów i podzieliła ten bukiet na dwie części. Jedną część zostawiła w domu w Czorsztynie, natomiast drugi wzięła do domu w Krakowie. Te kwiaty, które były w Czorsztynie bardzo długo stały w wazonie, natomiast te w Krakowie bardzo szybko zwiędły i trzeba było je wyrzucić.
Pamiętam jak mama opowiadała, że prezydent Wojciechowski przyjeżdżał też na wakacje do Czorsztyna i zawsze gdy spotykali się na drodze, musiała bardzo nisko dygnąć. Mama przyjaźniła się z córką właścicieli zamku w Niedzicy, z rodziny Salamonów.
Czorsztyn to był zupełnie inny świat. Tutaj nawiązywaliśmy trwające do dziś znajomości i przyjaźnie. Obserwowaliśmy salamandry, które wychodziły na skały i wygrzewały się na nich w słoneczne dni. Z mamą chodziliśmy na grzyby pod zamek, bo tam było bardzo dużo grzybów. Podobnie było z wyprawami po zdziczałe truskawki i poziomki, które rosły na zboczu zamkowej skały. Nikt nie wiedział od kiedy tam są, ale zawsze za naszej obecności w Czorsztynie były i z wielką przyjemnością zawsze chodziliśmy je zbierać. Robiliśmy sobie też z mamą wycieczki na Trzy Korony, Czubatkę i inne okoliczne góry.
Z kolegami chodziliśmy do szczelin w skale gdzie ukrywały się dziesiątki nietoperzy i oczywiście spędzaliśmy czas nad Dunajcem. Dunajcem, którego dziś już nie ma. Skakaliśmy tam ze Skałki, rzucaliśmy kamienie na rzece, chodziliśmy za tak zwany „Obłaz”, gdzie były „bagna” i tam na strumykach budowaliśmy zapory i inne tamy. Taplaliśmy się w błocie i to były najszczęśliwsze chwile naszego dzieciństwa. To było po prostu fantastyczne ! Potem już żadne wakacje nie były tak atrakcyjne jak te w Czorsztynie. Takie właśnie chwile najlepiej zapamiętałem z wakacji w Czorsztynie.
Do dziś pamiętam sytuację kiedy rozległa się syrena strażacka sygnalizująca pożar w Czorsztynie. Biegliśmy wszyscy pędem na zamek, żeby zobaczyć gdzie się pali, bo stamtąd było wszystko doskonale widać. Dla takich dzieciaków jak my wtedy to było wielkie wydarzenie, które bardzo przeżywaliśmy i pamiętamy o nim do dziś.
Czorsztyn, ten pod zamkiem, nad Dunajcem to było wyjątkowe miejsce, bardzo piękny przyrodniczy teren. Niestety to już historia. Ale pozostały wspomnienia i zdjęcia. Zawsze z sentymentem będę wracał wspomnieniami do tego Starego Czorsztyna i naszego domu na zamkowej skale.
Redakcja portalu staryczorsztyn.pl składa podziękowania Panu Andrzejowi Barańskiemu za opowieść o Starym Czorsztynie dzięki której mógł powstać powyższy artykuł i Pani Marii Barańskiej za udostepnienie i opisanie archiwalnych zdjęć Czorsztyna z rodzinnego albumu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, udostępnianie tylko za zgodą redakcji portalu staryczorsztyn.pl/16.04.22/MMC
Historię domu na skale w Czorsztynie można przeczytać pod poniższym linkiem:
Dom Barańskich na skale pod zamkiem w Czorsztynie – Stary Czorsztyn
Przeczytaj także: 25 lat temu zatopiono Dolinę Dunajca. Pod wodą zniknął Stary Czorsztyn – Stary Czorsztyn