Maria Sarata: Tatuś pracował na poczcie w Czorsztynie. Widział te ludzkie tragedie kiedy Dunajec zalewał domostwa i niszczył dorobek życia ludzi
„To były straszne czasy. Ludzie wtedy nie chcieli zapory i co roku byli zalewani. Nie zapomnę tego topiącego się, ryczącego bydła, uciekających, płaczących dzieci. Nasz dom był na takiej górce. Przy każdej powodzi, a było ich czasem nawet 2,3 do roku sąsiedzi przyprowadzali do nas bydło i dzieci żebyśmy je przechowali do czasu, aż woda opadnie. Potem było wielkie sprzątanie i zaczynanie wszystkiego od nowa. Dużo trzeba było pracy żeby znowu wrócić do normalności” – wspomina Maria Sarata.